Pitt
Gospodarz
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bellechatoix
|
Wysłany: Wto 20:30, 23 Paź 2007 Temat postu: "moje" Schwedt 2007 |
|
|
Zawody w Schwedt były moimi pierwszymi zagranicznymi zawodami od paru już lat. Po nienajgorszym (jak na dwuletnią przerwę) sezonie w startach krajowych (7 miejsce w rankingu) jechałem tam z pokorą po naukę. Zawsze twierdzę, że jeden start w dobrych zawodach zagranicznych daje więcej, niż 3-4 w Polsce… mam nadzieję, że nie zawsze tak będzie...
Niestety ten mój start muszę zaliczyć do porażek… i to podwójnie.
Pierwsza porażka to fakt, że przez moją nieuwagę Stachu Cz. nie wszedł do finału. W pierwszej Jego kolejce padł ofiarą własnych eksperymentów , może sam o tym napisze. Ostatnią szansą był więc drugi bieg eliminacyjny…
Parę razy w tym sezonie widziałem, jak mechanik przy rzucaniu modelu na wodę zahacza śrubą o podstawkę… wystarczy muśnięcie, żeby śruba nadawała się na złom… kręciłem wtedy głową i w myślach „objeżdżałem” mechanika… przez 18 lat startów nigdy mi się to nie zdarzyło… okazuje się jednak, że zawsze jest pierwszy raz niestety… i padło na śrubę Stacha, który tym razem „ustawił” model w sprawdzony sposób i spokojnie "wjechałby" do finału…
... jednak na śrubie, którą pokazują zdjęcia – nie miał szans … mimo, że płynął dobrze pełne 20 minut – 51 kółek to za mało… ewidentnie łódka płynęła na 70-80% możliwości… spłynięcie i wymiana śruby niczego by raczej nie zmieniło, na tym poziomie kto spływa lub staje chociaż na chwilę – przepada… na szczęście Stachu nie nawrzeszczał na mnie i nie sklął, bo bym się chyba pod ziemię (pomost?) zapadł…
W mojej pierwszej eliminacji zsunięty wężyk od chłodzenia, na szczęście już za głowicą (silnik ocalał )powodował, że przy zdjęciu i dodaniu gazu woda chlapała do gaźnika i łódka nie chciała się zbierać… w pewnym momencie nawet stanęła. Do tego trzeba dodać żółtą kartkę (-1 okr.) za niebezpieczne manewry blisko łodzi ratowniczej (Niemcy są bardzo wrażliwi na tym punkcie i słusznie), jedną ominiętą bojkę i w efekcie 37 kółek. Wyczyn…
Druga eliminacja to najpierw spotkanie z bojką, po którym zaczął rzęzić wał… co prawda po starciu z inną łódką wał jakby się sam „naprawił” , ale ok. 7 minut przed końcem biegu napłynąłem na stojący model, który zresztą wcześniej 2 razy mijałem . I to był koniec mojego pływania. Co prawda śruba i ster ocalały tym razem, ale kadłub dziwnie jakoś mocno się uszkodził… poza tym czas się skończył oczywiście… wynik: 36 kółek i jakieś miejsce w 4-tej dziesiątce… masakra.
Wniosek nasuwa się jeden: brak tzw. opływania. Nikt nie zrobił mi krzywdy, wszystkie błędy były wyłącznie moje - typowe „frycowe”. Dawno temu Władziu O. (pozdrówka) powiedział, że potrzeba min. 2 sezonów, żeby zacząć pływać skutecznie i miał rację. Co prawda myślałem, że 2 lata przerwy to nie tak dużo, ale myliłem się niestety… Moje wcześniejsze 17 lat nieco „się zapomniało”… Dlatego jadę teraz do Rawenny i mam nadzieję, że napływam się tam „do bólu”! I to w doborowym zespole!
P.S. Ten post był pisany przed Ravenną, ale nie miałem czasu na jego opublikowanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|